Sesja nr.2

- Jest tu ktoś??
Powiedziała głośniej
- Miałam zostać dziś wypuszczona

- Zamknij się suko!

Wrzasnął strażnik.

- Jak szef przyjdzie to się zobaczy...

- Wyrażaj się gnoju!!
Powiedziała głośno.

- Morda bo posiedzisz tu dłużej!

Wrzasnął strażnik. Usłyszała odgłos otwierania drzwi.

- Co się dzieje?

- Osadzona drze się i bluzga.

Odpowiedział z niesmakiem. Nowo przybyły westchnął. Otworzyły się zakratowane drzwi i wkroczył "jej brat".

- Same z tobą kłopoty.

Westchnął.

- Jeśli nie będziesz uważać umieszczą cię w dolnej wierzy. W porównano z dolną wierzą ta cela to mieszkanie szlacheckie.

Spojrzała na niego i powiedziała szeptem tak, że tylko"brat" to słyszał.
- Niestety Twoi pracownicy są małokompetentni i do tego kłamliwi.
Odwróciła na chwilę zwrok, po czym znów na niego spojrzała.
- Skoro już jestem wolna, znasz może jakąś wioskę gdzie potrzebują wojska?? Mam zamiar się zaciągnąć, jakoś praca chłopki mi nie odpowiada.
Nadal mówiła szeptem tak, że mógł ją słyszeć "brat"
- Udzieliłbyś jakieś wskazówki swojej "siostrze dotyczące medalika....

- Za dużo gadasz i moi ludzie są odpowiedni... Wiem dobrze że twoja dusza jest mroczka... Skaza Lorda powoduje że jesteśmy źli z natury a ty nie próbujesz z tym walczyć.

Otworzył cele.

- Masz

Wcisnął jej dokument

- Załatwiłem ci jednorazową prace do eskorty karawany. Potrwa to dwa dni i zarobisz dwie złote monety.

- Dzięki...
Powiedziała i wzięła od niego dokument.
- Jeszcze jedno, wyczuwałam prócz tego, że medalion zamienia się we włócznie coś jeszcze, mógłbyś mi powiedzieć co ten medalion potrafi? Raz wydziałam gadającą złotą małpę ale się już nigdy nie pojawiła.
Powiedziała tak aby tylko on ją słyszał.

- Mógłbym.

Powiedział i wyszedł pozostawiając ją samą przed celą.

Bieżąca reputacja w tym mieście (-1) neutralna.

Pobiegła za nim...
- Poczekaj...
Powiedziała cicho. Wkońcu dobiegła do niego.
- No to prosze powiedz mi coś o nim więcej.

Byli na zewnątrz.

- Zapomniałaś swoich rzeczy.

Powiedział z lekkim uśmiechem

- Po za tym jestem szefem milicji i nie mam czasu by marnować czas z przestępcami.

Ruszy do swego biura - tak przynajmniej wynikało z kierunku w który się udał.

Westchnęła cicho. Wróciła szybko po swoje rzeczy i je zabrała. Wyciągnęła kartkę, którą dał jej brat i ruszyła w kierunku gdzie ma się zjawić i czekać na karawanę.
"To wszystko jest pogmatwane, spotkać jednego ze swoich i nie uzyskać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania."
Po chwili dotarła na miejsce.

- Żalisz to tysz... kurwa to jakoś inaczej brzmiało...

Te oto słowa przywitały ją gdy zbliżyła się do karawany

- Zakładam że to ty masz nam pomóc w eskorcie (domyśliła się że jest przywódcą ochrony). Zapewne nikt inny by się do nas z własnej woli nie zbliżył.

Był to wysoki mężczyzna w skórzanym pancerzu i dwoma wielkimi (przynajmniej jak na jej gust) szablami. Była ciemno skórą kobieta z białymi włosami. Elfka? Zapytała się w myślach... Nigdy nie widziała innych rozumnych ras . W końcu w tych krainach spotkać krasnoluda czy elfka jest tak prawdopodobne jak ujrzenie latającej świni. Tak czy inaczej. Stał przed nią elf murzyny. Jasne jest że to drow, lecz twoja postać nie wie o ich istnieniu. W grupie był jeszcze wielki łysy facet z twarzą dobrotliwego idioty i dwuręcznym (potężnym) mieczem na plecach; oraz kierując się strojem - magik. Ten ostatni był średniego wzrostu.

- Tak, to mnie przydzielono to zadanie.
Powiedziała.
- Jestem Kikamora i przez te 2 dni będę was chronić.
Uśmiechnęła się lekko. Spojrzała z zainteresowaniem na elfkę, później na maga, zawsze pociągały ją istoty o dziwnych umiejętnościach.
- No to co ruszamy? Czy jeszcze macie jakieś sprawy do załatwienia w miasteczku?
(Piechotą idziemy czy jakiś koń będzie dla mnie??)

- Kikimora?

Zdziwił się przywódca.

- Tak jak te wielkie pancerne mrówko podobne stwory?

Skrzywił się.

(skoro nie wiesz to zapytaj - w każdym razie niema tu koni, ani kupców którzy potrzebują eskorty)

-Nie...
Powiedziała spokojnie dziewczyna.
- Mamy 2dni drogi przed nami, może byśmy już ruszyli?