Sesja nr.2

Dotarła do wioski. Była am jedna karczma i żadnych sklepów. Było jednak małe targowisko. Budynki mieszkalne, areszt i bardzo skromny ratusz.

Rozejrzała się po wiosce, ostatni raz była tutaj jak miała jakieś 6 lat...
"Chyba nic się tutaj nie zmieniło" Pomyślała i ruszyła w stronę targu, miała kilka monet i chciała kupić sobie chleb i ser.

Racje podrukowane (na jeden dzień) kosztują 5 ss (sztuk srebra)

5ss = 0,5sz

masz 2sz

Podeszła do jednego z kupców i poprosiła o 2 racje podrukowane, odliczyła 1sz i dała ją kupcowi.
"Pora znaleść jakąś pracę"Pomyślała i ruszyła w głąb miasteczka.

Czego szukasz?

"Może zaciągnę się do ochrony miasta, lub ludzi pracujących w lesie?, Taak to będzie dobry pomysł"
Swe kroki skierowała w stronę straży miejskiej...

Milicja miejska (bo tak to się nazywa w małych miejscowościach) nie miała własnej siedziby. Dowiedziała się jednak że mają małe biuro w ratuszu.

Sikerowała swoje kroki do ratusza, po chwili weszła, znalazła biuro i zapukała do drzwi.

Przed wejście do ratusza została zatrzymana przez dwóch członków milicji.

-Gdzie się panienka wybiera.

Zagrodzili jej drogę halabardami

Spojrzała na nich.
- Chciałam wstąpić do milicji.
Powiedziała dziewczyna.
- Czy moglibyście mnie zaprowadzić do komendanta?

Roześmiali się.

- W milicji nie potrzebujemy praczki

- Chyba że obsługujesz w inny sposób.

Dodał drugi po czym zaczęli śmiać się jeszcze głośniej

Spojrzała na nich.
- Nie jako praczka.
Mówiła spokojnie.
- Władam znakomicie włócznia, radze sobie także ze sztyletami i nożami.
Powiedziała.
- Z tego co widziałam jest was mało, więc dodatkowe ręce do pracy mogą okazać się przydatne.

Znowu śmiech

- Ja! Ja świetnie władam włócznią

Poklepał się po kroczu. Drugi odepchnął ją

- Idź lepiej rodzić dzieci

Dotknęła wisiorka, po chwili w jej ręku pojawiła się włócznia.
- Może chcecie się przekonać?

- Kurwa wiedźma!

Wrzasnął wystraszony. Zniżyli halabardy.

- Żuć to! Natychmiast!

Wrzasnął drugi. Obaj byli bardzo zdenerwowani.